Nastały piękne czasy dla przyszłych motovlogerów, przyzwoitą kamerkę do nagrywania można już kupić za 400zł, i to taką która nagrywa w 60 klatkach na sekundę. Trzeba tylko to zamontować na kasku, podłączyć mikrofon i heja!
W teorii, bajecznie proste, w praktyce, trochę trudniej. Długie uchwyty lubią pękać, tworzą dźwignię, przez co kamerka może się odkleić. Większość motovlogerów uważa, że najlepiej jest przymocować kamerę na szczęce kasku. Dlaczego? Bo z boku, wygląda słabo, a przy większych prędkościach daje paskudne opory wiatru i wykręca nam kark. Na czubku też głupio wygląda i też tworzy opór. Najlepsze miejsce to właśnie to na szczęce. Jednak w tym miejscu jest okrągło jak na pupie, i trudno tam cokolwiek przykleić na standardową taśmę. Wiercenie otworów, to niezła podpadziocha. Przy bliskim spotkaniu z drzewem, w tym właśnie miejscu może pęknąć kask a jego kawałki wbiją nam się w brodę. Nie polecamy kaleczyć kasku! Jest lepszy sposób, elegancki i skuteczny. Popatrzcie jak to robi doświadczony motovloger, którego już Wam przedstawialiśmy – LucZyn.
Marcus
Osobiście używam szelek pod kamerkę i super się spisują. Proponuje nic nie montować do kasku…/